Wywiad konsultanta krajowego z interny dla "Sluzby Zdrowia" z dnia 23 lutego 2009
Przed Panem trudne zadanie i niewiele czasu. Czy uda się dobrze przygotować marcowy egzamin z chorób wewnętrznych?
Jestem optymistą: uważam, że się uda. Pula pytań w Centrum Egzaminów Medycznych (CEM) jest średniej wielkości. Myślę, że da się z nich wybrać te, które byłyby satysfakcjonujące i dla zdających, i dla egzaminujących. Musimy zadbać, aby poziom egzaminu był wysoki. Chciałbym, by pytania sprawdzały przede wszystkim umiejętności kliniczne z zakresu interny, bez wchodzenia w bardzo głębokie szczegóły, np. dotyczące mechanizmów komórkowych czy innych kwestii odległych od kliniki. Chciałbym, aby był to egzamin obejmujący diagnostykę
i patomechanizm chorób, ale też umiejętność ich rozpoznania i leczenia, doboru leków, wiedzę o mechanizmach działania leków, oczywiście w kontekście kliniki. Myślę, że powinien korespondować z egzaminem praktycznym. Będę zabiegał o to, aby pytania były łatwe do zrozumienia, w miarę krótkie, żeby zdający egzamin, składający się ze 120 pytań, nie tracili czasu na ich zrozumienie i próby dociekania, gdzie kryją się podchwytliwe niuanse. Pytania mają być klarowne, czytelne, jednoznaczne.
.
Jak zamierza Pan weryfikować poziom trudności pytań?
To jest dosyć precyzyjnie określone. Pytania do CEM przesyłają specjaliści z różnych
dziedzin i standardem jest określenie, czy pytanie jest średnio trudne, trudne czy łatwe. Chodzi bowiem o to, by cały egzamin nie był przesadnie trudny lub zbyt specjalistyczny. Powiem jednak szczerze: istnieją też trudne przypadki kliniczne i jeżeli sprawdzamy umiejętności kliniczne, to pojedyncze, trudne pytania mogą się na egzaminie pojawiać. Nie będą jednak dotyczyły kazuistycznych przypadków, rzadkich zespołów, ale raczej częstych problemów, z którymi na co dzień styka się internista. Takich, które wymagają umiejętności postępowania np. w cukrzycy, chorobie wieńcowej, zawale serca zapaleniu płuc, nie zaś w bardzo unikalnych zespołach, które z punktu widzenia praktyki lekarskiej nie są najważniejsze..
.
Czy osoby przystępujące do egzaminu muszą znać najnowsze standardy postępowania w poszczególnych chorobach?
Należy do tego dążyć i tego oczekujemy. Standardy powinny obowiązywać, bo stanowią wytyczne, jak diagnozować i leczyć. Jednak trudno na egzaminie pytać o standardy, które weszły w życie przed miesiącem, musimy więc wykazać tu zdrowy rozsądek. Będę starał się tak ułożyć pytania, żeby ta troszkę starsza i najnowsza norma mieściły się w odpowiedzi. Niemniej, współczesna wiedza jest obowiązująca.
.
Z jakiego podręcznika przyszli specjaliści chorób wewnętrznych powinni przygotowywać się do egzaminu?
Jest jeden podstawowy podręcznik: „Choroby wewnętrzne" pod red. prof. Szczeklika. Powinien on być oczywiście rozszerzony o wersję internetową czyli aktualizacje uwzględniające nowsze standardy postępowania.
.
Lekturę jakich dodatkowych czasopism polecałby Pan przyszłym internistom?
Jeżeli chodzi o standardy, to na pewno „Medycynę Praktyczną", „Medycynę po Dyplomie", „Kardiologię po Dyplomie", „Kardiologię Polską", „Polskie Archiwum Medycyny Wewnętrznej", czasopisma ne-frologiczne itd. Są one ogólnie dostępne i publikują tego typu materiały. Trudno jednak wymagać, by każdy zdający obłożył się dwudziestoma czasopismami. Trzeba we wszystkim zachować zdrowy rozsądek.
.
Zdający obawiają się, że pytania mogą być zbyt szczegółowe...
Mogą być szczegółowe, ale będą kliniczne. Nie będę też unikał zagadnień patofizjologicznych czy fizjologicznych, ale muszą być związane z kliniką. Jeżeli np. padnie pytanie dotyczące terapii obrzęku płuc, to spośród kilku leków, zdający musi umieć wybrać właściwy.
.
Dotąd obowiązywała zasada, że zdający może zakwestionować pytanie wyłącznie w trakcie trwania egzaminu. Wiązało się to ze stratą cennego czasu, którego i tak jest mało...
Sytuacja, kiedy są kwestionowane pytania, potem odrzucane - to złe rozwiązanie, bo zawsze w podtekście pojawia się pytanie: „Dlaczego pytanie odrzucono?". Może dlatego, że było rzeczywiście wadliwe, a może dlatego, żeby pewna grupa ludzi mogła na tym skorzystać? Tak przecież wypowiadano się w prasie: że odrzucanie pytań premiuje jednych, a innym szkodzi. Ale rozważam wprowadzenie możliwości ich zakwestionowania po egzaminie, a nie w jego trakcie.
.
Czy korzystne byłoby zniesienie sztywnego, 60% progu punktowego, niezbędnego do zdania egzaminu - np. na korzyść krzywej Gaussa?
Sztywny próg zawsze niesie ryzyko. Rozumiem ideę jego wprowadzenia, ale musimy się liczyć z tym, że przygotowanie wszystkich zdających będzie kiepskie, albo egzamin będzie za łatwy lub za trudny. Ryzyko progu jest więc bardzo duże.
.
Lepsza byłaby zatem ocena egzaminujących z wykorzystaniem krzywej Gaussa?
Myślę, że tak, to się sprawdzało. Wprowadzenie progu było uzasadnione tezą że pewien poziom wiedzy musi być reprezentowany przez każdego. Myślę, że nad tą sprawą będziemy jednak dyskutowali dopiero po najbliższym egzaminie. Jeśli chodzi o kolejne sesje, zasięgnę rady tych, którzy do tej pory zajmowali się egzaminami i przedyskutuję to w ministerstwie. Wybierzemy rozwiązanie, które będzie najrozsądniejsze. Ale za wcześnie mówić, jakie będą decyzje. Osobiście uważałem, że w tej sesji progu być nie powinno, ale nie mam wyboru: jest. Natomiast co do następnych - to kwestia do dyskusji.
.
Czy możliwe będzie przedstawienie zdającym, z 6-miesięcznym wyprzedzeniem, zakresu obowiązującej ich wiedzy, z podaniem obowiązujących podręczników i publikacji?
To bardzo rozsądny postulat. Lekarze muszą wiedzieć, z czego się uczyć, jaki jest wymagany zakres wiedzy, czego mogą się spodziewać na egzaminie. W pełni go akceptuję.
.
Czyli przed kolejną, jesienną sesją będzie to już określone?
Nie wiem, czy uda mi się przygotować wszystko na pół roku przed kolejnym egzaminem. Być może. Postaramy się jednak opublikować zagadnienia w Internecie. Zamierzam bardzo precyzyjnie określić, co będzie obowiązywać, zakres podręczników, a nawet pytania szczegółowe na ustny egzamin praktyczny. Chciałbym, żeby w niedalekiej przyszłości były one publikowane. Taki mam plan.
.
Lekarze chcieliby, aby podczas egzaminu ustnego i praktycznego obowiązywała jednolita pula pytań w całym kraju. Czy te oczekiwania będą realizowane?
Popieram to w pełni. To rzecz dla mnie bardzo ważna: by egzamin praktyczny miał zbliżony poziom w całym kraju. Oczywiście, nie będzie taki sam, bo to zależy od ludzi, którzy egzaminują ale pytania mogą być te same, elektrokardiogramy zbliżone, podobnie jak badania dodatkowe, ich skala i zakres.
.
Czy rozważa Pan opublikowanie bazy pytań testowych, które będą wykorzystywane na egzaminach w przyszłości?
Być może, jeśli będzie to technicznie możliwe. Parę tysięcy pytań, bez podanych odpowiedzi. Dzięki temu lekarze mogliby wiedzieć, co ich czeka na teście.
.
Kiedy moglibyśmy się spodziewać powstania banku tych pytań?
Ja nie mam takiej puli, muszę ją najpierw stworzyć, zgromadzić. Trzeba dokładnie przeanalizować, co już posiadamy z poprzednich lat. To wielki wysiłek. Być może, nasilimy prośby do specjalistów, aby przesłali więcej pytań. Na razie muszę skorzystać z tego, co już jest, ewentualnie dopisać pytania, jeżeli będzie brakowało takich, na jakich mi zależy. Mam pewne koncepcje, ale będę mógł się za to zabrać w momencie, kiedy zakończymy kwestie najbliższego egzaminu.
.
Czy popiera Pan stanowisko NRL w sprawie niewliczania jesiennego egzaminu do maksymalnej liczby egzaminów, które można zdawać?
Są przepisy prawne, których trzeba się trzymać. Jeżeli egzamin się odbył, został uznany za ważny, to przepis prawny każe go uznawać. Na świecie ludzie wykonują to, co przewiduje prawo, ustawy, rozporządzenia. W Polsce często jest tak, że prawo się nagina albo szuka dróg obejścia go, ale taka sytuacja nie może być tolerowaną bo przestalibyśmy być państwem prawa. Staram się natomiast zrobić jedno: dać szansę tym, którzy oblali ten egzamin, np. już 3 razy, żeby jeszcze raz mogli doń podejść. Natomiast w perspektywie, być może, trzeba będzie poszukiwać innych rozwiązań. Trudno akceptować pomysł zdawania w nieskończoność. Ale sąkraje na świecie, gdzie do egzaminu można podchodzić wielokrotnie, lecz zdającego to kosztuje. Zapewne, tańsze jest jednak powtarzanie egzaminu za opłatą niż odbywanie całej specjalizacji jeszcze raz. W wyjątkowych sytuacjach mogę też próbować zezwalać na dodatkowe podejście do egzaminu. Jeżeli np. kobieta jest w ciąży, to warto dać jej taką szansę, jeśli prawo tego nie zakazuje. W takich przypadkach zgodzę się. Mamy pomagać lekarzom, a nie -szkodzić im i przeszkadzać.
.
Jaka byłaby wysokość opłaty za dodatkowy egzamin?
Były już wykonywane wyliczenia; to koszt około 700 zł. Ale to tylko jedna z możliwości. Na pewno jednak nie może być tak, że na koszt państwa wolno zdawać w nieskończoność. Natomiast ostatecznie, jakie rozwiązanie przyjmiemy, ustalą właściwe gremia: Ministerstwo Zdrowia, CEM, NRL. To jeden z problemów do rozwiązania w przyszłości.
. Czy uważa Pan, że potrzebne są zmiany w kształceniu internistów w Polsce? Na czym miałyby polegać?
To złożony problem. Być może, konieczne będą zmiany w całym systemie kształcenia lekarzy w Polsce. Niedługo będzie obowiązywał trzyletni program nauczania interny we wszystkich dziedzinach, gdzie interna jest podstawą. Po trzech latach, zakończonych egzaminem, lekarze robiliby specjalizacje, np. z pulmonologii, gastroentero-logii czy innych węższych dziedzin, jak również z samej interny -trwającą następne 2 lata. Konieczne byłoby przygotowanie tego trzyletniego modułu internistycznego oraz całego pięcioletniego etapu specjalizacji, w układzie 3 + 2 lata. Naszym zadaniem jest tu również stworzenie szans internistom -by opłacało się robić specjalizację z interny, a nie np. tylko z innych, wąskich dziedzin. Mamy różne pomysły, ale za wcześnie o nich mówić. Najpierw konieczne jest przygotowanie tego złożonego modułu, precyzyjne określenie: jakie kursy, jakie staże, jaki zakres, jaka wiedza praktyczna będą obowiązywać, a także, jak ma wyglądać egzamin, kiedy ma być przeprowadzany itp. To złożony proces. Całość pięcioletniego szkolenia z interny również będzie wymagała modyfikacji. Będziemy chcieli przekonać lekarzy, że warto się specjalizować w internie.
.
Czy zamierza Pan przeprowadzać kontrole zakładów opieki zdrowotnej pod kątem realizacji programów kształcenia i doskonalenia zawodowego lekarzy? Jak miałyby one przebiegać?
To bardzo ważna sprawa. Oczywiście, jednoosobowo nie dam rady tego zrobić, aczkolwiek bardzo mi na tym zależy. Dotyczy to również poznania kierowników specjalizacji i ich problemów. Jeśli chodzi o sprawdzenie, jak w praktyce wygląda kształcenie, na pewno pomogą mi konsultanci wojewódzcy. Ja np. jako konsultant wojewódzki w województwie mazowieckim znałem wszystkie oddziały wewnętrzne. W okresie kilku lat byłem w większości z nich i wiem, z jakimi problemami się borykają.
.
Jak ocenia Pan sytuację kadrową w dziedzinie chorób wewnętrznych? Ilu mamy specjalistów i czy ta liczba jest wystarczająca?
W tej chwili liczba internistów jest dość duża, ponieważ specjalizację szczegółową można było robić dotąd dopiero po internie. Kiedy to się zmieni, może się okazać, że internistów nagle zabraknie, bo oddziałów wewnętrznych mamy bardzo dużo. I to może się stać poważnym problemem.
Interna przeżywa dziś bardzo trudny okres. Pojawia się pytanie, czym w perspektywie będzie się ona zajmować? Być może, będzie to styk medycyny podstawowej, geriatrii i medycyny rodzinnej, a być może pojawią się inne dla niej zadania. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że jest to podstawa wszystkich innych działów z nią związanych, więc lekarze muszą mieć wykształcenie internistyczne. Ale problem przyszłości interny jest duży, i trudny, a w moim przekonaniu wciąż jeszcze niedopracowany. Z moich kontaktów z Europejskim oraz Amerykańskim Towarzystwem Internistów wynika, że wszyscy mamy podobne problemy. Musimy dokładnie się im przyjrzeć, znaleźć nowe miejsce interny we współczesnej medycynie i systemach ochrony zdrowia. Wraz z Towarzystwem Internistów Polskich będziemy szukać korzystnych dla interny rozwiązań.
.
Specjaliści chorób wewnętrznych pracują dziś często jako lekarze rodzinni. Ale za kilka lat interniści nie będą mogli zastępować lekarzy rodzinnych...
Nawiążemy kontakt zarówno z konsultantem krajowym medycyny rodzinnej, jak i Towarzystwem Medycyny Rodzinnej i spróbujemy znaleźć złoty środek. Jestem za takim „ułożeniem się", żeby to było dobre dla pacjenta, a nie - specjalistów z poszczególnych dziedzin. Chcemy więc np. powrócić do idei przyszpitalnych poradni internistycz-
nych. Doświadczony internista może skutecznie pomóc choremu. Nie należy więc zwalczać poszczególnych specjalności, ale rozmawiać i ustalać wspólne podejście. Na tym polega idea wspólnej sprawy, jaką jest pomaganie choremu człowiekowi. Porozumienie prowadzi do lepszego leczenia pacjenta. Uważam więc, że jest możliwe.
.
Ile Pana zdaniem powinien zarabiać specjalista chorób wewnętrznych zatrudniony w publicznym szpitalu w Polsce?
Godziwie. A dotyczy to nie tylko lekarzy, ale i pielęgniarek. Niebawem będziemy przeżywać wielki dramat, bo pielęgniarki odchodząod zawodu, wyjeżdżają z kraju.
.
OZZL postuluje, by lekarz specjalista otrzymywał 3 średnie krajowe. Co Pan na to?
Przychyliłbym się do postulatu OZZL. Lekarz musi zarabiać relatywnie więcej niż ktoś, kto nie ma tak wielkiej odpowiedzialności, jaka na nim spoczywa.
.
Czy termin egzaminu - 11 marca - jest ostateczny? Na stronie CEM widnieje informacja, że może on jeszcze ulec zmianie.
Ten termin jest ostateczny, 11 marca odbędzie się egzamin testowy z chorób wewnętrznych.
Życzę wszystkim zdającym powodzenia. Warto pamiętać, że to tylko jeden z etapów medycznej kariery. Życzę też, by polubili internę, jedną z najciekawszych dziedzin medycyny.
Korzystając z okazji pragnę również podziękować moim poprzednikom, konsultantom krajowym w dziedzinie chorób wewnętrznych: panu prof. Andrzejowi Szczeklikowi i prof. Zbigniewowi Gaciongowi za ich wielki wysiłek włożony w rozwój polskiej interny.■